Wybierz swój język

Lubski ratusz liczy ponad czterysta lat. Usytuowany we wschodniej części rynku miejskiego, tuż obok kościoła, tworzył z nim niegdyś główne dominanty administracyjno-kulturalno-handlowego centrum, a i dziś stanowi wizualny symbol miasta, jeden z najczęstszych motywów fotograficznych Lubska.

Dwa sąsiadujące ze sobą szczyty, jeden średniowieczny - gotycki, ze swoimi charakterystycznymi dla tego stylu sterczynami i wertykalnymi podziałami ścian, drugi zupełnie odmienny, już nowożytny, z podziałami horyzontalnymi, z miękkimi esownicami, charakterystycznymi dla renesansu. To jest naprawdę widok niezwykły. Dwa odmienne sposoby budowania, dwa odmienne sposoby myślenia. Dowód upływu czasu, ale też dowód jego ciągłości i rozwoju kultury...

Ale do rzeczy.

W latach 80-tych XIX stulecia wszystkie uchwały tajnych posiedzeń Rady Miasta Lubsko, natychmiast znało całe miasto. Tak działo się po każdej naradzie. Odbywały się one w sali posiedzeń na pierwszym piętrze, za metalowymi drzwiami, pamiętającymi jeszcze lata budowy ratusza. Powiem jeszcze, że te stare drzwi zachowały się do dzisiaj. Otóż za przecieki z narad winiono wtedy owe drzwi, że są nieszczelne i że ktoś pod nimi podsłuchuje. Miejski mistrz budowlany został zobowiązany do dobudowy drugich drzwi. Wprawdzie z początku nie zgadzał się, bo nie wierzył by mógł ktoś w ciemnym, choć dość szerokim korytarzu podsłuchiwać, ale rozkaz był rozkazem. Kiedy zrobiono dodatkowe drzwi, sprawdzono, czy faktycznie zabezpieczają przed podsłuchem. Test wypadł pomyślnie. Jednakże po kolejnej naradzie skutek był taki sam jak przy pojedynczych drzwiach. Znów całe miasto wiedziało, o czym to Rada radzi. Naturalnie i tym razem winne były drzwi. Powody były jasne, ale nie wolno było o tym głośno mówić. Był zwyczaj, że po zakończonym posiedzeniu, dostarczano na salę trunek jako rekompensatę za trudy umysłowe rajców. Wielu z nich nie poprzestawało jednak na tym, rozchodzili się często po pobliskich lokalach. Tam, w towarzystwie mieszczan, wypijali jeszcze kilka kufli piwa lub kilka kieliszków wódki i stawali się bardzo rozmowni. Ten i ów chciał wiedzieć, co było na posiedzeniu, a rozmowni radni chętnie o wszystkim informowali. Przynajmniej jeden z nich. To wystarczyło, by miasto znało treść posiedzenia. Radni, po wytrzeźwieniu, nic nie pamiętali, winą za rozchodzenie się informacji po mieście obarczali stare drzwi. Kiedy w końcu ktoś odważył się o tym głośno powiedzieć, rajcy stali się bardziej ostrożni.

Korzystamy z plików cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.